poniedziałek, 15 czerwca 2015

PITU PITU

Kochani!!!


Chciałam kontynuować ff ale wszystkie notatki, które miałam na telefonie mi się usunęły... :( Więc zaczynam pisać od nowa!!

sobota, 25 kwietnia 2015

PRZERWA

Wiem, zawaliłam sprawę. Nikt nie wbija na mojego bloga i robię sobie przerwę.. .Nie ma sensu pisać dla 2-3 osób.. Wiem, może to chamskie, ale wkładam to bardzo dużo wysiłku i dużo mnie to kosztuje. Tak więc robię przerwę.. Może nawet do wakacji. Aha, "Colaxd" to moja koleżanka, żeby nie było wątpliwości :*

środa, 8 kwietnia 2015

Pitu-pitu

Kochani! Niestety przez dwa dni od dzisiaj nie będę mogła pisać postów. Wyjeżdżam na wycieczkę i z tego co wiem nie załamie się nigdzie na Wi-Fi :( W sobotę będzie dluuuuuugi Rozdzial: *

Rozdział #4

"Nagle przez moje ciało przeszła gorąca fala. Ta myśl sprawiła, że zrobiło mi się słabo..."

Myślałam, że zemdleję..

- A co z moim psem!?!?? - niekontrolowanie wrzasnęłam. Popatrzyliśmy po sobie. Miny nam zrzedły. Jaś podszedł do mojego łóżka i mnie przytulił. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie miałam pojęcia co robić... Lekarz jeszcze pogorszył sprawę.
-Aga.... Policja do Ciebie...
-A Janek mógłby ze mną zostać? - wyjąkałam przez łzy - jeżeli on chc.. - nie dokończyłam. Jasiek złapał mnie za rękę i mocno przytulił. On jest niesamowity..
-Zostanę  z Tobą.. - wyszeptał mi do ucha. Ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej. Lekarz zostawił nas samych. DO sali weszło dwóch policjantów.
-Ale niech ten chłopak wyjdzie! - powiedział jeden z nich.
-Nie! On musi zostać! - schowałam głowę w jego ramieniu.
**Perspektywa Jasia**
Jak mi jej szkoda... Wtuliła się we mnie. Wydaje mi się, że odwzajemnia moje uczucia. Było mi z nią tak dobrze.. spojrzałem na policjanta prosząco.
-No dobrze... - powiedział. Odetchnęliśmy z ulgą. Po wielu męczących pytaniach policjanci coś do siebie mruknęli. Potem jeden z nich powiedział:
- Po tym co usłyszeliśmy niestety musimy aresztować twoją mamę. Przykro nam...
Widziałem, jak na twarzy Agaty malował się ból.. Spojrzeliśmy na siebie, potem na policjantów.
-A będę mogła chociaż zabrać z domu swoje rzeczy? Poza tym... Od tamtej sytuacji nie wiem co się dzieje z moim psem, którego już dawno nie widziałam... Moglibyście go poszukać? - cicho powiedziała.
-Możesz zabrać swoje rzeczy, ale nie mamy czasu na szukanie twojego psa, przykro mi...  
-Daj spokój, co nam da to 5 minut? - spojrzałem na niego z wdzięcznością.
-Dobra, zrobimy to... - odparł i przewrócił oczami. - my już idziemy. Damy pani znać, jak coś się zmieni. Do widzenia.
-Do widzenia - odparliśmy. Gdy policjanci wyszli przytuliłem Agatę mocno. Poczułem, że na prawdę ją kocham..
________________________________________________________
No to mamy kolejny rozdział.. Wiem, że krótki ;c 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział #3

"Chciałam jak najszybciej zadzwonić po pogotowie, ale zanim sięgnęłam do plecaka poczułam, że mdleję... Oczy mi się zamknęły i już nic nie widziałam, nic nie słyszałam...."

Otworzyłam oczy. Oślepiło mnie tandetne światło. Powoli przyzwyczajając się do jasności rozejrzałam się wokół. Białe ściany, obok mnie szafka nocna i łóżko. Nic nie pamiętałam. Skąd ja się tu wzięłam? Ktoś wszedł do środka.
-O! Nasza pacjentka już się obudziła! - powiedział lekarz i uśmiechnął się lekko. Tuż za nim do sali wszedł wysoki, przystojny brunet. Jego oczy mnie całkiem zahipnotyzowały.. Chłopak zauważył, że się w niego wpatruję, przez co spuściłam wzrok i się zarumieniłam. Niezręczną sytuację przerwał lekarz.
-Oto Twój bohater! - zaśmiał się. - Zostawiam was samych,on CI najlepiej wszystko wytłumaczy - powiedział i wyszedł  z sali. Brunet zamknął drzwi i usiadł na brzegu mojego łóżka.
-Hej, jestem Janek - powiedział i uśmiechnął się. Jego głos sprawił, że znów się zarumieniłam.
-Cześć, Agata - odwzajemniłam uśmiech. - Wytłumaczyłbyś mi co ja tutaj robię? - zaśmiałam się cicho.
- To było tak. Wracałem ze spaceru do domu i zobaczyłem Cię. Myślałem, że śpisz, ale zobaczyłem rany i uznałem, że będzie lepiej, jak zadzwonię po pogotowie. Zabrali Cię, a ja jak tylko wróciłem do domu wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala..
-Jejku, dziękuję... - zaczęło mi się wszystko przypominać.
-Ale... Jeśli mogę wiedzieć.. Skąd masz te rany?
-Długa historia... - nie chciałam o tym opowiadać, ale czułam, że mimo tego, że Jaś jest prawie całkiem obcą mi osobą, to mu ufam.
-Jeśli nie chcesz opowiadać, to spokojnie... Ale mamy czas! - uśmiechnął się. Opowiedziałam mu wszystko w skrócie. Co dziwne zachowałam się bardzo dorośle i nie uroniłam ani jednej łzy. Popatrzył na mnie z troską i mnie przytulił. Boże, było mi tak dobrze! Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.. Ale jakże kochany lekarz akurat musiał wejść. Szybko wyrwałam się z jego ramion kolejny raz się rumieniąc.
-Dobra, dobra, bez miłości! - zaśmiał się - Aga, podam Ci leki, dobrze?- kiwnęłam głową na zgodę. Gdy lekarz podał mi leki mina mu spoważniała.
-Wiem, że to nie jest dobry temat, ale muszę wiedzieć skąd masz te rany, żebym wiedział jak dalej Cię leczyć...
Spojrzałam na Jasia, który nadal siedział na moim łóżku. Od razu zrozumiał, że nie chcę o tym rozmawiać.
-Chyba będzie lepiej, jak Agata odpocznie, a ja wszystko w skrócie opowiem...
Uśmiechnęłam się do chłopaka z wdzięcznością. Dobrze mnie rozumiał...Pogłaskał mnie po ręce, a ja.... Znowu się zarumieniłam... Czy... Ja się zakochałam? Nigdy do nikogo nic takiego nie czułam... Janek opowiadał lekarzowi i dzielnie odpowiadał na wszystkie pytania. Poczułam się strasznie zmęczona. Wtuliłam głowę w poduszkę i zasnęłam. Obudziłam się dopiero wieczorem. Nie potrafię opisać tego, co poczułam, gdy zobaczyłam, że Jaś śpi przy moim łóżku. Nie ukrywam, że wyglądał śmiesznie w tej pozycji. Jakby siedział, ale głowę opartą miał na moich nogach. Moje oczy zrobiły się szklane, ale się powstrzymałam. Nie będę przecież przy nim płakać! Oparłam poduszkę o ścianę i usiadłam. Zapomniałam o kostce. Z bólu jęknęłam, co obudziło Jasia. Podniósł głowę i uśmiechnął się.
-Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić...
-Przecież nic się nie stało.. - powiedział.
-Ty.. Ty tutaj cały czas siedziałeś? - zapytałam ze zdziwieniem. Janek spojrzał na zegarek - Wygląda na to, że tak! - zaśmiał się.
-Jejku, dziękuję Ci za... Za wszytko.. Jesteś niesamowity, wiesz? - dopiero, gdy słowa wypłynęły z moich ust zdałam sobie sprawę co powiedziałam. Zatkałam usta ręką. Jednak nie widać było po Jasiu zdziwienia. Przysiadł się bliżej mnie i złapał za rękę.
-Ty też jesteś niesamowita - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Odwzajemniłam uśmiech.
-Tak właściwie, to co mi jest?
-No cóż... Rana od uderzenia się zagoiła, tylko kostkę masz skręconą.. Poza tym wszystko jest okej. Lekarz powiedział, że już jutro będziesz mogła wrócić do domu. Tylko... Czy chcesz tam wracać? - zapytał z troską. Pokiwałam głową na nie, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Przepraszam.. Jeju, nie chciałem....
-Ale to nie twoja wina.. Tylko... Gdzie mam wracać? - zapytałam.
-I tu właśnie jest jeszcze jedna opcja. Pomyślałem, że mogłabyś mieszkać u mnie, jeśli chcesz....
-Naprawdę..? - zapytałam niepewnie, ale w środku eksplodowałam ze szczęścia.
-Tak, naprawdę. - spojrzał mi głęboko w oczy. Piękna chwila.... Może ktoś zatrzymać czas? Jednak w końcu poczułam, że się rumienię i spuściłam wzrok. Jasiek westchnął.
-Pójdę po lekarza. Miałem mu powiedzieć, jak się obudzisz.
-Mhmmm... - uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech i wyszedł. Zaczęłam analizować sytuacje sprzed dnia... Albo dwóch? Zaraz... Ile ja tu jestem!? Akurat do sali wszedł lekarz, a zanim Janek. Od razu zapytałam:
-A tak właściwie.. Ile ja tu siedzę?
-Tydzień. - odezwał się lekarz - Już jutro możemy Cię wypuścić - uśmiechnął się. Odwzajemniłam. Nagle przez moje ciało przeszłą gorąca fala.. Ta myśl sprawiła, że zrobiło mi się słabo....
========================================================================
                                                                  #Polsatem_Być
Miśki! Wiem, jestem polsatem.. Ale co mam zrobić? xD Dzisiaj dłuższy rozdział <3
Zapraszam na bloga Zuzi, którego już pewnie każdy zna :P
Zuza: http://oryginalnadziewczyna.blogspot.com/

No.. To do następnego! :P

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział #2 :3

Zawyłam z bólu, ale nie było czasu na użalanie się nad sobą. Bez zastanowienia pobiegłam w stronę schodów. Oczywiście sznurówki w moich butach musiały się rozwiązać, przez co potknęłam się i uderzyłam ręką o próg schodów. Na szczęście (chyba) nic mi się nie stało. Mimo ogromnego bólu podniosłam się i pobiegłam dalej. Wpadłam do swojego pokoju i zakmnęłam drzwi na klucz. Mama zaczęła dobijać się do mnie, więc uznałam, że nie ma chwili do stracenia. Wyciągnęłam z szafy pierwszy lepszy plecak i wrzuciłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy. W tym momencie na rękę poszło mi radio grające na fulla, bo mama nie usłyszy jak wychodzę na balkon. Drzwi wydawały się zaraz rozwalić, więc wybiegłam na zewnątrz. Wychyliłam głowę za barierkę. Od wysokości zakręciło mi się w głowie. Już chciałam zrezygnować, ale uderzanie w drzwi i przekleństwa sprawiły, że mój rozsądek wrócił. Przełożyłam prawą nogę za barierkę, potem drugą, aż podciągnęłam się do pozycji siedzącej. odwróciłąm się tak, że widziałam coraz bardziej zniszczone drzwi. Zdjęłam nogi i zawisłam na rękach. Spojrzałam w dół i... puściłam się. Nieszczęśliwie upadłam tak, że skręciłam sobie kostkę (tak przynajmniej czułam).. Leżałam i nie wiedziałam co zrobić. Usłyszałam, że mama wpadła do pokoju. Wczołgałam się pod drzwi wejściowe tak, że znajdowałam się centralnie pod balkonem i mama nie mogłą mnie zobaczyć. Usłyszałam, jak mówi pod nosem:
_Dorwę Cię, suko....
Wróciła na dół do kuchni rzucając jakieś przekleństwo po drodze. Odechnełam z ulgą i skierowałam się w stronę wyjścia.
-"No kuźwa, nie za dużo tych przeszkód, furtka zamknięta... Faaakkk..." - warknęłam. Z ogromnym bólem podciągnęłam się rękami i przerzuciłam zdrową nogę za ogrodzenie. Teraz kolej na prawą..... Delikatnie podniosłam rękami bolącą nogę... Syknęłam z bólu, bo gdybym wrzasnęła, jak to zwykle robię, to mama by mnie usłyszała i dorwała.. Byłam już po drugiej stronie i pokuśtykałam w kierunku centrum, do parku. Gdy do niego doszłam zmęczona siadłąm na łąwce. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić... Kostka mnie okropnie bolała, od uderzenia miałam rane na twarzy, z której nadal ciekła krew... Zaczęło robić mi się słabo... Chciałam jak najszybciej zadzwonić po pogotowie, ale zanim sięgnęłam do plecaka poczułam, że mdleję... Oczy mi się zamknęły i nic już nie widziałam, nie słyszałam...
------------------------------------------------------------------
#jestę_polsatę

Miśki, wiem, że krótki rozdział, ale ciężko było przepisywać go z pamięci. :P
Komentujcie, bo daje MEGA kopa... Jutro postaram się dodać dłuższy <3

piątek, 3 kwietnia 2015

Pitu-pitu :C

Wiem, miał być rozdział, ale oczywiście mój komputer postanowił strajkować, a mój telefon nie ma opcji kopiuj wklej i bym musiała z pamięci pisać... więc niestety na rozdział trzeba będzie poczekać do jutra... :c