sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział #2 :3

Zawyłam z bólu, ale nie było czasu na użalanie się nad sobą. Bez zastanowienia pobiegłam w stronę schodów. Oczywiście sznurówki w moich butach musiały się rozwiązać, przez co potknęłam się i uderzyłam ręką o próg schodów. Na szczęście (chyba) nic mi się nie stało. Mimo ogromnego bólu podniosłam się i pobiegłam dalej. Wpadłam do swojego pokoju i zakmnęłam drzwi na klucz. Mama zaczęła dobijać się do mnie, więc uznałam, że nie ma chwili do stracenia. Wyciągnęłam z szafy pierwszy lepszy plecak i wrzuciłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy. W tym momencie na rękę poszło mi radio grające na fulla, bo mama nie usłyszy jak wychodzę na balkon. Drzwi wydawały się zaraz rozwalić, więc wybiegłam na zewnątrz. Wychyliłam głowę za barierkę. Od wysokości zakręciło mi się w głowie. Już chciałam zrezygnować, ale uderzanie w drzwi i przekleństwa sprawiły, że mój rozsądek wrócił. Przełożyłam prawą nogę za barierkę, potem drugą, aż podciągnęłam się do pozycji siedzącej. odwróciłąm się tak, że widziałam coraz bardziej zniszczone drzwi. Zdjęłam nogi i zawisłam na rękach. Spojrzałam w dół i... puściłam się. Nieszczęśliwie upadłam tak, że skręciłam sobie kostkę (tak przynajmniej czułam).. Leżałam i nie wiedziałam co zrobić. Usłyszałam, że mama wpadła do pokoju. Wczołgałam się pod drzwi wejściowe tak, że znajdowałam się centralnie pod balkonem i mama nie mogłą mnie zobaczyć. Usłyszałam, jak mówi pod nosem:
_Dorwę Cię, suko....
Wróciła na dół do kuchni rzucając jakieś przekleństwo po drodze. Odechnełam z ulgą i skierowałam się w stronę wyjścia.
-"No kuźwa, nie za dużo tych przeszkód, furtka zamknięta... Faaakkk..." - warknęłam. Z ogromnym bólem podciągnęłam się rękami i przerzuciłam zdrową nogę za ogrodzenie. Teraz kolej na prawą..... Delikatnie podniosłam rękami bolącą nogę... Syknęłam z bólu, bo gdybym wrzasnęła, jak to zwykle robię, to mama by mnie usłyszała i dorwała.. Byłam już po drugiej stronie i pokuśtykałam w kierunku centrum, do parku. Gdy do niego doszłam zmęczona siadłąm na łąwce. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić... Kostka mnie okropnie bolała, od uderzenia miałam rane na twarzy, z której nadal ciekła krew... Zaczęło robić mi się słabo... Chciałam jak najszybciej zadzwonić po pogotowie, ale zanim sięgnęłam do plecaka poczułam, że mdleję... Oczy mi się zamknęły i nic już nie widziałam, nie słyszałam...
------------------------------------------------------------------
#jestę_polsatę

Miśki, wiem, że krótki rozdział, ale ciężko było przepisywać go z pamięci. :P
Komentujcie, bo daje MEGA kopa... Jutro postaram się dodać dłuższy <3

2 komentarze:

  1. Kochana, jak zawsze mega ♥
    Tylko co do długości - proszę, staraj się troszeczkę dłuższe ;*

    www.oryginalnadziewczyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Wiem... Tylko musiałam z pamięci przypisywać. Zajęło mi to jakieś 2 godziny:P

      Usuń